Zakładka literacka

Jesteś na podstronie naszych twórczych licealistów.
Miłej lektury 🙂

RAZ W ROKU W TAWERNIE POD SKRZYPIĄCYM UMRZYKIEM

 

Wywiad z Tolkiem – Antonim Łangowskim

Historia Dnia Kobiet

Wywiad z Wanessą Kasprzak – zadanie z dziennikarstwa

Aniele pójdę za tobą

Samotne drzewo

Ja, Eurydyka…

Wiem, że za życia byłam nimfą, hamadriadą. Piękną niewiastą, muzą dla malarzy, natchnieniem pisarzy, szczególnie poetów. Opiekowałam się moim drzewem, dopóki nie stał się nim mój mężczyzna. Odtąd to on był moją duszą, moim ośrodkiem.

Najczarniejsze skały zaświatów szepczą mi czasem, jak bardzo go kochałam.

Może by mi przypomnieć, bym nie zadręczała swojej martwej duszy pytaniem: Jak to jest kochać? Bo ja już nie pamiętam. Nie pamiętam nawet koloru nieba, śpiewu ptaków. Znam je jedynie z opowieści, które powolnie snuje echo. Echo życia.

Wydaje mi się, że tu jestem piękniejsza. Moja skóra jest tak blada i przeźroczysta, że wygląda na białą – na tle otaczającej mnie czerni.

Nie czuję żadnych emocji, bólu, głodu. Jakie to wyzwalające uczucie! Została tylko fascynacja tym, gdzie się obecnie znajduję.

Ludziom wydaje się, że po śmierci jesteśmy rozliczani ze wszystkich złych rzeczy, których się dopuściliśmy. Ja wiem, że to nieprawda.

Prawdą jest natomiast fakt, że po śmierci zatapiamy się w całym swoim mroku. A cóż może być bardziej interesujące niż mrok? Nigdy nie wiadomo, co z niego wyjdzie, wszystko wygląda inaczej niż w świetle. Dlatego ja nie chcę do światła. Mogę bez końca przemierzać ciemne polany Zaświatów, skradać się razem z Cieniami przez mroczny las.

Hades wie, że jest nam tu dobrze. Czyszcząc umysły, wyzwala nas z ograniczonego rodzaju świadomości, jaki towarzyszy nam w trakcie życiowej wędrówki.

Jesteśmy zupełnie wolni, a samotność staje się naszym sprzymierzeńcem. Więc dlaczego teraz mój całkiem żywy kochanek wzywa mnie do swego boku? Teraz, gdy rozpływam się świetlistą mgłą po polanach czarnej krainy. Biedak, jest taki ograniczony. Lepiej dla niego byłoby umrzeć. Pisałby zimne poematy o cieniach padających na moją porcelanowobiałą skórę. A po moim powrocie musiałabym umrzeć znowu… i może trafiłabym do innych zaświatów? Może śmierć bolałaby bardziej, życie zapamiętałabym bardziej, wszystko byłoby bardziej. Myślę, że zgubiłabym duszę. Po przemieleniu przez tyle światów – każdy by ją stracił.

Jeśli Hades na to pozwala, to nie mam wyboru i muszę iść.

W zasadzie, ciekawe doświadczenie. Czuć coś, nie czuć, czuć znowu i umrzeć – drugi raz.

*  *  *

Już prawie dochodzimy do końca – ja i Hermes. Widzę plecy Orfeusza poszarzałe od krótkiego pobytu w świecie umarłych.

Czeka na mnie.

Jeszcze tylko kilka kroków i odzyskam życie.

I nagle, niespodziewanie, Orfeusz… odwraca się.

A ja tonę.

Martyna Bartkowiak


Ja, Orfeusz…

Gdy idę przez niezliczone bramy zaświatów, przez moją głowę przebiega milion myśli. Lecz jedna z nich zdecydowanie przyćmiewa wszystkie inne. Myśl o tym, że już niedługo spełni się moje jedyne pragnienie – ponowne ujrzenie mojej cudownej żony – jest nieprawdopodobna. Sama próba wyobrażenia sobie tego sprawia, że całe moje ciało oblewa nieskończona radość. Nierównomierny rytm serca, trzęsące się ze stresu ręce, a także cisnący się na usta uśmiech, którego od tak długiego czasu nie było można dostrzec na mojej twarzy, wskazują na szczęście połączone z obawą o przyszłość. Teraz moim największym marzeniem jest wieść życie takie jak kiedyś. Wszystkie nasze wspólne wspomnienia widzę teraz wyraźnie jak gdyby niezmącone czasem. Przypominam sobie jej piękną twarz i ten niedający o sobie zapomnieć uśmiech, który rozjaśniał wszystko wokół. Nasze wspólne życie pomimo trudów codzienności było niezwykłe ze względu na łącząca nas miłość. Ta cudowna sielanka skończyła się zdecydowanie za szybko wraz ze śmiercią Eurydyki. Wracam wspomnieniami do tych najtrudniejszych chwil mojego życia. Dokładnie pamiętam moment, w którym dowiedziałem się o jej śmierci. Na początku nie mogłem uwierzyć w tę niezwykle okrutną prawdę i byłem po prostu zdruzgotany. Lecz dopiero gdy dotarło do mnie, że moja żona nie żyje, szok ustąpił miejsca niewyobrażalnemu bólowi i żalowi do wszystkiego i wszystkich wokół. Lecz na samą myśl o możliwości spotkania ukochanej nagle jakby te wszystkie samotne, pełne bólu i cierpienia lata przestały się liczyć, bo to wszystko nie ma znaczenia, gdy wiem, że już za chwilę ponownie będziemy razem. Czuję tak dawno zapomniane, ale jakby za pomocą magicznego zaklęcia nagle przywrócone poczucie bezpieczeństwa, które utraciłem na tak długi czas.

Nagle dobiegają mnie ledwie słyszalne głosy. Słyszę głos Eurydyki, ponownie wzbiera we mnie kolejna fala miłości do niej. Wsłuchując się w rozmowę Eurydyki z Hermesem, czuję jakbym nagle znów wrócił do bezlitosnej rzeczywistości, a moje serce ponownie czuje ten obezwładniający ból. Z rozmowy wynika, że moja żona tak naprawdę nie chce wcale wrócić na ziemię, a jej wspomnienia wraz z miłością zatonęły w wodzie zapomnienia – Lete. Nagle wszystkie moje obawy urzeczywistniają się. Momentalnie w moich oczach pojawiają się łzy, dociera do mnie, że wszystkie moje marzenia w jednej sekundzie uległy zniszczeniu. Niesamowita wizja szczęścia okazuje się tylko stworzoną przeze mnie iluzją. W końcu dociera do mnie, że wszystko to było wręcz nierealne, a karą za uniesienie się w krainę marzeń jest bolesne zderzenie z rzeczywistością. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nigdy nie pogodzę się z utratą ukochanej, wiem, że muszę pozwolić jej odejść. Nigdy nie mógłbym żyć ze świadomością, że ona przeze mnie cierpi. Wszystkie wspomnienia uderzają we mnie, ale ja pomimo ogromnego bólu odwracam głowę i po raz ostatni patrzę na moją ukochaną Eurydykę… a wtedy widzę już tylko ciemność.

Agata Opielowska


Ja, Eurydyka…

Bardzo chciałabym wrócić do świata żywych, ale nowe życie nie byłoby tym samym, co przed śmiercią. Siedziałabym na krześle, obserwowałabym krajobraz Tracji – już jako nie ta sama osoba, co dawniej. Cały czas myślałabym o śmierci, o tym, czy mój powtórny zgon będzie tak samo bolesny jak pierwszy. Rozmyślałabym o nieuchronnej śmierci Orfeusza, którą zapowiedział Hermes, i o tym, czy jeszcze jestem tą samą szczęśliwą kobietą. Po śmierci Orfeusza załamałabym się, bo nikt inny nie rozumie mnie jak on. To on odważył się uwolnić mnie z Hadesu. To on wspierał mnie, gdy przeżywałam gorsze chwile.

Chciałabym jeszcze raz zobaczyć te „niewinne” plecy Orfeusza i dotknąć ich, lecz nie mogę. Moje palce są już zimne i martwe. Moje usta… nawet ich nie czuję. Jeśli przepowiednia Hermesa się spełni, ty również za chwilę staniesz z obolem nad brzegiem Styksu. Orfeuszu, chciałabym, byś spędził szczęśliwie ostatnie swojego życia, żebyś korzystał z niego, póki jeszcze możesz, bo jest krótkie i ulotne. Ludzie tego nie pojmują, ale powinni z życia czerpać pełnymi garściami. Znajdź sobie żonę. O mnie zapomnij. Wiem, że nie lubisz samotności, ktoś jednak musi przyrządzać ci napary na zmęczone gardło i dbać o twoje plecy, wizytówkę męskiej niewinności. A na koniec, przybądź szczęśliwy do Hadesu i podziel się przeżyciami, opowiedz o drugiej żonie i swoim nowym życiu.

Matylda Flisikowska