Humany w kinie
23 września klasy humanistyczne pojechały do Chojnickiego Centrum Kultury na film Dariusza Gajewskiego “Legiony”. Poniżej prezentujemy dwie recenzje uczniów klasy pierwszej. Zachęcamy do lektury i dyskusji.
Najnowszy film Dariusz Gajewskiego zdecydowanie mógł być odbierany jako kamień milowy w historii polskiej kinematografii, w ukazywaniu potyczek batalistycznych, jak i skondensowania historii, w uniwersalny sposób ukazujący walory polskiej duszy i wielkiej, gorejącej miłości, pod znakiem Aresa, boga wojny. Ogólny zarys fabuły nam to obiecywał, zachęcając do obejrzenia “Największego widowiska naszej dekady”… Aczkolwiek, zastaliśmy zupełnie odmienny obraz.
Wielokrotnie powielane schematy, natarczywa próba ukazania prawidłowej postawy moralnej żołnierza oraz ogólny chaos panujący w postaci miszmaszu gatunkowego powstałego na podstawie scenariusza bardziej poprawnego od barszczu na Boże Narodzenie – tworzy męczący metraż filmu, który zapominamy po wyjściu do kina.
W głównej mierze film najbardziej cierpi z powodu scenariusza, w którym postawiono na pełen uniwersalizm, bez zwięzłego oraz satysfakcjonującego wyjścia z jakiejkolwiek sytuacji. Sposób ukazania historii został odcięty od ścieżki dającej sytość – montaż i dźwięk zmienia nasze położenie w sposób marginalny, nie można się w ogóle napatrzeć na dłuższe sekwencje, gdyż twórcy wolą nas raczyć zdjęciami, które wyglądają identycznie jak w każdym innym polskim filmie historycznym.
Bohaterowie zostali ukazani w sposób o tyle hermetycznie, co swojsko. Romantyczni, pełni młodzieńczego zapału do walki – obrazują dobro w najczystszej postaci, nieskalani grzechem. Ciężko zliczyć występki polskich ułanów, ale zdecydowanie – wybielono nasze błękitne mundury.
Cała intryga miłosna, w którą uwikłani są nasi główni bohaterowie, powinna być traktowana jako siła napędowa filmu. Romansidło zostało zepchnięte na trzeci plan, poświęcono się ukazywaniu kolejnych wątków, więc stworzono intrygę, najzwyczajniej nieangażującą widza, oraz powielono wszelkie schematy z filmu “Pearl Harbor”, dosłownie.
Bardziej angażujące są watki postaci drugoplanowych, choć nadal – ich historie to nic nadzwyczajnego. Józef Piłsudski, w wykonaniu Frycza, pojawił się może w jednej scenie i jedyne, co zrobił, to nakrzyczał i wydał polecenia wzięte z pierwszej lepszej książki o polskich ułanach. Mirosław Baka gra najoszczędniej i wykazuje prawdziwe utożsamienie się ze swoją postacią, więc zdecydowanie – męczy się w całym towarzystwie, próbując coś wywalczyć, choć jego wątek został zakończony w najbardziej sztampowy sposób. Najgorzej w kontekście całego filmu wychodzą główni bohaterowie. Oprócz miernego napisania ich postaci, raczą nas nie najlepszym aktorstwem. Fabijański ciągle gra jedną miną. Gelner ze swoim naturalizmem i głosem bliższym nastolatkowi niszczy postać dumnego Patrioty. Debiutująca Wolańska zdecydowanie nie odnalazła się w tej „miłosnej intrydze”.
Najważniejszym, jak i zapewne jedynym udanym aspektem filmu, są sceny batalistyczne, w których szczególnie wyróżnia się sekwencja szarży pod Rokitną. Zobrazowanie tej bitwy zostało znacznie lepiej zrealizowane niż w pamiętnej „Lotnej” Andrzeja Wajdy, gdzie – jak mu się zarzuca – postawił na istną abstrakcję i odpłynięcie w ideę patriotyzmu.
Brakuje mu zdecydowanie do rangi filmu dobrego, nie jest to problem natury technicznej, tylko wrażenia ogólnego, jak i poważnego potraktowania całej historii. Brakuje nam lat świetlnych do naturalności, którą w portretowaniu wojny osiągnęli Amerykanie.
Szymon Krenski kl.1 b
„Legiony” to polski obraz historyczny w reżyserii Dariusza Gajewskiego, którego możecie znać z takich filmów jak „Lekcje pana Kuki” czy „Warszawa”. Tym razem opowiada nam historię dwóch polskich legionistów walczących o niepodległość ojczyzny, którzy kochają się w jednej dziewczynie. Czyli motyw z ‘’Pearl Harbor’’( amerykański film wojenny z 2001 roku ) skopiowany!
Ale mniejsza, ten film miał być naszym mini blockbusterem. Bo jednak ogrom pieniędzy był przeznaczony w jego realizację! Zdjęcia do filmu były kręcone przez prawie 2 lata. Film póki co nie zachwyca jakoś specjalnie box officem, jak „Kler” czy ostatni film Vegi „Polityka”. I nie ma co się specjalnie dziwić, fabularnie film także nie zachwyca. Tematyka legionów była czymś ciekawym, ale zamiast opowieści o polskich legionach dostajemy wplątane w film niepotrzebne wątki miłosne, no i generalnie takie, które do niczego nie dążą, jak pojawienie się bezdomnego chłopaka i jego relacje z Wieżą. Bohaterowie, praktycznie wszyscy, są „płytko” odegrani. Pomysł na film narodził się już dawno i było sporo czasu, żeby napisać porządny scenariusz, a tu nie! film poświęcony głównie miłości. Oczywiście, sceny walk też są, no ale nie ma ich zbyt dużo, i niestety nie jest to temat przewodni. A wielka szkoda, bo to sceny walk, jak choćby szarża pod Rokitną, wychodzą tu najlepiej. Widać, że pod tym względem film jest mega dopracowany. Zdjęcia czy scenografia przepiękne, zbliżenia twarzy naszych bohaterów naprawdę potrafią nieraz pokazać emocje, tylko sami bohaterowie średnio je przedstawiają, choć jest wielu takich, którym się ta sztuka udaje. Więc praca kamery absolutnie na plus. Nawet efekty specjalne jak na poslkie kino są okej. No, ale cóż zrobić, jeśli fabuła czy bohaterowie nie wypalają. Film naprawdę nudzi miejscami, bo jest napchany niepotrzebnymi i bezsensownymi dialogami. Bohaterowie strasznie niewykorzystani. Każdy mówił, że za chwilę po filmie „Piłsudski” znów zobaczymy tę postać w „Legionach”. Czy była? TAK, tylko że w zaledwie jednej scenie. Frycz nie mógł w ogóle tu pokazać swojego talentu aktorskiego. To samo tyczy się Szyca, tylko ten pierwszy jak już się pojawił, to w miarę się na tym ekranie prezentował, za to ten drugi czyli Szyc – beznadzieja! Postarzenie jego postaci fatalne, no i ten wąs, chyba pozostał mu jeszcze z „Piłsudskiego”, tylko boki trochę ściął. Fabijański gra przez cały film jedną twarzą, praktycznie wcale się nie zmienia, aczkolwiek lubię tego aktora, więc nie było tak źle. Gelner, czy debiutująca Wolańska, no wyszli strasznie przeciętnie, cały ich związek był średnio pokazany, a przede wszystkim za dużo go było. Emocje przez nich przedstawione były w mojej opinii zbyt przesadzone. Rozumiem desperację granej przez Wolańską Oli po stracie ukochanego, lecz szukać otuchy u innego mężczyzny bez praktycznie żadnej żałoby po poprzednim, dla mnie osobiście było to niestosowne i nieetyczne. Na plus wyróżniał się za to Mirosław Baka, polski żołnierz – Stanisław „Król” Kaszubski. Tu mogę pochwalić: konkretnie stworzona postać, tym bardziej że postać przez niego grana naprawdę istniała, jego dialogi to czyste złoto, a jego patriotyzm pokazuje nam, że kiedyś istnieli prawdziwi bohaterowie i to na ich cześć powinniśmy organizować różnego rodzaju wydarzenia. Z postaci na plus jeszcze wyróżnia się Antoni Pawlicki jako porucznik pod pseudonimem „Topór”. Może nie było go zbyt dużo, ale pokazanie jego oddania dla ojczyzny, jak i nienawiści do wroga wyszło nadzwyczaj dobrze. Muzyka, na szczęście kapitalna. Mówię na szczęście, gdyż ta w zwiastunach nie była stosowna do tamtych czasów, jak i ówczesnej sytuacji Polski.
Reasumując, film „Legiony” to fabularny przeciętniak ze słabo odegranymi postaciami i wątkami. Ale wizualnie arcydzieło – za to można autentycznie chwalić ten film. Jeśli miałbym ten film ocenić liczbowo w skali do 10 dostałby 5/10. Naprawdę chciałbym dać więcej, no ale te wątki miłosne przyćmiły wszystko. Gdybyście mieli mnie pytać, czy iść na to do kina, powiedziałbym raczej tak, gdyż jest to film o przeszłości naszej ojczyzny i zawsze lepiej obejrzeć coś takiego niż jakichś „Avengersów” czy „Rambo”, ale fabularnie film leży i cóż… To wszystko! Tak prezentuje się moja opinia na temat filmu „Legiony”, podkreślam, że jest to moja subiektywna opinia.
Informacja dodatkowa: film „Legiony” był po raz pierwszy pokazany na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni, gdzie niestety nie zdobył żadnej nagrody…
Mikołaj Pęski kl. 1 b