Wspomnienie o Józefie Kucharskim

W barbórkowy wieczór odszedł od nas nasz wieloletni pracownik – nauczyciel-senior Józef Hieronim Kucharski. Karierę w czerskim ogólniaku rozpoczął w styczniu 1959 roku po studiach na uniwersytecie łódzkim, na którym uzyskał tytuł magistra biologii. Należał do grona pierwszych nauczycieli naszej szkoły legitymujących się wyższym wykształceniem, które w latach 50-tych było rzadkością nie tylko w Czersku. Koprowski, Misiak, Sikorski, Ceynowa, Kucharski to była grupa wykształconej młodzieży, która dołączyła do Eleonory i Franciszka Mindaków, Teofila Knapika, Józefa Piekarka i pod wodzą p. Dajskiej i dyr. Sadowskiego stworzyła ekipę, która przez lata tworzyła markę nowo powstałego (w 1953 r.) Liceum Ogólnokształcącego w Czersku. Józef Kucharski nie tylko znalazł w ogólniaku pracę, ale także miłość swego życia. Przez ponad 61 lat stanowili niezwykle zgrany duet z Zofią Misiak – od 1960 roku Zofią Kucharską.  Zaangażowanie w pracę i wzajemne bezgraniczne oddanie powodowało, że szereg działań podejmowali wspólnie. Przygotowanie szkolnych imprez, wycieczek, obozów było z reguły ich wspólnym przedsięwzięciem. Żadna z klas, których byli wychowawcami, nie miała kłopotu ze znalezieniem drugiego opiekuna na wycieczkę.

Józef Kucharski w szkole z pasją oddawał się swoim zamiłowaniom – przyrodzie i sportowi. Założył przyszkolny ogródek botaniczny, wraz z kolegą z pracy Władysławem Krężelewskim z zamiłowaniem parał się pszczelarstwem. Natomiast wraz ze swym przyjacielem wuefistą Zenkiem Kroplewskim prowadził piłkarską drużynę juniorów Borowiaka, będąc jej kierownikiem.

Od czasów wysiedlenia do Niemiec uwielbiał piłkę nożną. Dla kilku-kilkunastoletnich chłopców turnieje rozgrywane na kawałku wolnej łąki były jedyną „ucieczką” od grozy najokrutniejszej z wojen. Józef Kucharski miał bowiem niestety „ciekawe” dzieciństwo. Nic tego nie zapowiadało. Syn  „pocztowego” małżeństwa początki miał sielskie. Zarówno matka Bronisława, jak i  ojciec Hieronim Józef byli urzędnikami Poczty Polskiej, co przed 1939 rokiem oznaczało wcale zamożny byt. Czasy były takie, że w małżeństwie urzędniczym nie było potrzeby pracy obojga i matka Bronisława mogła poświęcić się wychowaniu gromadki synów (miał ich pięciu!). Dobre czasy zakończyły się 1 września 1939 roku. Pocztowcy zostali ewakuowani, ale po początkowej tułaczce Kucharscy wrócili do swego mieszkania na ulicy Piaskowej (dzisiaj sąsiednia posesja do naszego LO!). Niestety – wiosną 1940 roku zostali z niego wyrzuceni wprost na dworzec PKP, skąd wywieziono ich do Generalnego Gubernatorstwa do Leszkowic w powiecie lubartowskim.  Dlaczego? Ano zapewne dlatego, że znany z postawy patriotycznej ojciec Józefa nie rokował jako obywatel Wielkich Niemiec. Rodzina drżała o swego męża i ojca w noc 4 listopada 1939 kiedy to po Czersku krążyła tzw. „suka” (samochód więzienny), a z domów zabierano kolegów Hieronima Józefa Kucharskiego (syn miał imiona ojca tylko w odwróconej kolejności), działaczy polskiego Związku Ziem Zachodnich. Być może Hieronim uniknął zamordowania w noc listopadową `39, bo jego teściowa,Teofila Żmich, znała tych wszystkich Grossów i Redwanzów – morderców spod Łukowa. Gdy tylko teściowa zmarła, to natychmiast po jej pogrzebie rodzinę wyrzucono z Czerska, dając na spakowanie 15 minut. W GG po początkowym życiu na „łaskawym chlebie” u mieszkańców Leszkowic, małżonkowie znaleźli pracę i przenieśli się do Białej Podlaskiej. Tam Józef, wówczas 8-letni chłopiec, był świadkiem bestialskich mordów,  jakich dopuszczali się Niemcy na Żydach podczas likwidacji getta. Wstrząsające wrażenie wywarła kaźń członków ruchu oporu, których rozstrzelano w Białej Podlaskiej na Placu Wolności. W listopadzie na drzewach nie było liści i kilkulatek z okna swego mieszkania niestety widział egzekucję doskonale. Był już wtedy pozbawiony ojca, którego Niemcy zamęczyli wraz z innymi polskimi pocztowcami w strasznym miejscu kaźni jakim była zamojska rotunda. Gdy zbliżali się Sowieci w 1944 r., Niemcy wywieźli matkę z synami w głąb Niemiec. Tam, w miejscowości Oerel w Dolnej Saksonii, stali się pracownikami-niewolnikami niejakiego Graffelmanna, zamożnego rolnika, który okazał się być wcale ludzkim człekiem w tych wojennych czasach. To tam właśnie Józef stał się pasjonatem piłki nożnej, której to grze mógł się oddawać z pasją, zwłaszcza po wyzwoleniu przez Anglików wiosną 1945 roku.

Do Czerska rodzina wróciła zimą następnego roku. Połączyła się wówczas na powrót, bo do matki wrócili dwaj synowie pozostawieni na Pomorzu.  Niestety Kucharscy nie mogli zamieszkać  w ogołoconym mieszkaniu na Piaskowej i dostali przydział na Dąbrowskiego, do jednego pokoiku w poniemieckim domu zamieszkałym przez wiele rodzin. Z czasem przedsiębiorcza wdowa, sama wychowująca pięciu dorastających chłopaków, powiększała swój stan posiadania, a jej pracowitość i zapobiegliwość pozwoliły, by środkowy syn mógł się kształcić – najpierw w Liceum Filomatów w Chojnicach a potem na studiach (początkowo była to WSP w  Gdańsku a później Uniwersytet Łódzki). Ten sam Uniwersytet ukończyła jego przyszła żona Zofia. Poznali się jednak dopiero w Czersku w Liceum.

Lubiani i cenieni nauczyciele otrzymują od swych uczniów trwałe pseudonimy. Józef Kucharski znany był pokoleniom uczniów ogólniaka jako „Glon”, który to pseudonim przejęli jego następcy w liceum. „Glon” bowiem od 1991 roku był szczęśliwym emerytem zawsze wspierającym swoją rodzinę. A dochował się wcale pokaźnej, jak na dzisiejsze warunki, gromadki. Obie córki i obaj synowie przeszli przez edukację w liceum, mając za nauczyciela biologii swego ojca. Dla swych dzieci jako nauczyciel był szczególnie wymagający, ale też zawsze trzymał za nich kciuki zarówno wtedy, gdy córki występowały na muzycznych scenach, albo gdy synowie szykowali się do Olimpiad Historycznych.

„Glon” nieco bolał nad tym, że nie zasłużył na bardziej oryginalne pseudo, ale poza nim – człowiekiem żyjącym „za pan brat” z literaturą piękną, mało kto wiedział, że „Glon” ma rodowód literacki.

Literatura i botanika, szachy i piłka nożna, wielbiciel opery włoskiej i pieśni Moniuszki, a także zawzięty kibic boksu i w ostatnich latach MMA. Wiosną i latem poświęcał się uprawie ukochanej działki, jesienią i zimą pochłaniało go majsterkowanie – prąd elektryczny nie miał dla niego tajemnic – i kibicowanie. W listopadzie tego roku trzymał kciuki za „złotą piłkę” dla Lewego i za polskich skoczków narciarskich, którym kibicował do ostatnich chwil!

Józef Kucharski – człowiek wielu talentów i jeszcze większej liczby zainteresowań, u uczniów także cenił wszechstronność i pasję. Zawsze mogli liczyć na jego wsparcie sportowcy reprezentujący szkołę, pobłażliwy był dla tych, którym mogło nie iść najlepiej z biologii, ale „szło” w innych dziedzinach. Szczególnie, gdy wiedzieli, że Armstrong to nazwisko nie tylko gwiazdora muzyki, ale i astronauty, a także potrafili znaleźć wspólne elementy u Cosa Nostry i KPZR.

Pracował jako biolog w latach surowej komuny, a starał się przemycać w pracy z uczniami prawdę historyczną. Jak sam twierdził, fałsz komunistów poznał po powrocie do Polski w 1946. Jako dziecko nie wierzył w „hitlerowskie kłamstwa” dotyczące  Katynia. Dopiero powrót do Polski i… cisza wokół tej sprawy kazały nastolatkowi zrewidować swój stosunek nie tylko do „katyńskiego kłamstwa”, ale i komuny w ogóle.

Swoje poglądy  zawsze zresztą głośno werbalizował: czy to w kwestiach polityki „dużej” czy „małej”, dawnej czy współczesnej, sztuki czy sportu. Gdy oceniał wykonanie arii Jontka przez Wiesława Ochmanna, czy rzut karny wykonany przez Deynę w meczu z Argentyna w 1978, to otoczenie bez wątpienia wiedziało jaką opinie w tej sprawie miał Józef Kucharski i dla otoczenia najlepiej było mieć opinię podobną!

Fantazji Józefa Kucharskiego nie hamowała emerytura. Jako krytyk „porządku jałtańskiego” pragnął zobaczyć na własne oczy to miejsce, w którym Roosevelt sprzedał nas Stalinowi. Czy wykupił wycieczkę na Krym? Owszem – kupił, ale samochód kombi. Józef z panią Zofią samochodem, który był dla nich hotelem na kółkach, pojechali na Krym do Jałty. Po drodze zwiedzili Odessę, wykąpali się w Morzu Czarnym i przez Kijów, racząc się herbatką w domu ukraińskim, wrócili do Polski. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Państwo Kucharscy dobiegali wówczas 80-tki! A Ukrainiec podejmujący ich „czajem” był człowiekiem zapytanym na ulicy o drogę na kijowski Majdan. Jak sami Małżonkowie mówili po wyprawie – spotykali wszędzie dobrych ludzi.

Nie mogło być inaczej – dobro dobrem wraca !

Józef Kucharski ostatnimi laty zmagał się z chorobą wieńcową i serce przestało bić 4 grudnia 2021 r. Odszedł od nas tak ja żył od ponad 61 lat – w domu w ramionach swojej kochającej  Żony.

 

Józef Kucharski 25. 01. 2022 r. skończyłby 88 lat, na zdjęciu powyżej ma lat 20 i zaczyna studia…

… a takim go znaliśmy w ostatnich latach – Józef Kucharski mający 80 lat.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *