A może nad morze?
Poniższy tekst został napisany w czasie grillowania przez wszystkich uczestników wycieczki w ramach zabawy “dokończ zdanie kolegi/koleżanki”. Zapraszamy do lektury 🙂
W czwartek rano 24 osoby z klasy III pedagogiczno – psychologicznej wraz z wychowawcą panią Marzena Gruchałą oraz opiekunami panią Joanna Tyszko i panią Małgorzatą Sochą zamiast w szkole spotkały się na PKP w Czersku. Mieliśmy bardzo przebojową podróż…. To mało powiedziane. Kto był ten wie. Pełną śmiechu, głupot, plotek i płaczu. Z pośpiechu i ciągłych wrażeń związanych z awariami pociągu, zdarzyło się zgubić kurtkę. W końcu dojechaliśmy do Władysławowa i poszliśmy z nawigacją w ręku do naszych drewnianych domków. Wszyscy, oprócz naszych pań opiekunek, rozgościliśmy się w domkach. Po zameldowaniu wybraliśmy się na obiad. Natomiast po obiedzie poszliśmy wypocząć nad morze – tego nam było trzeba! Wracając do domków, szliśmy Aleją Gwiazd Sportu, jeszcze jedna wspólna fotka na zakończenie dnia i wieczorna integracja.
Następnego dnia spędziliśmy cudowny czas w zatłoczonym pociągu wiozącym nas na Hel. Najpierw poszliśmy oglądać foczki. Następną niesamowitą przygodą, o której marzyliśmy od dziecka, było zwiedzenie Muzeum Rybołówstwa. Wrażenia były mega, walka o bilety, rozlane soki przez inną grupę wprost na nasze głowy… no cóż zdarzyło się. Po muzeum był magiczny port, pamiątki za krocie. Gdy wracaliśmy z Helu, pociąg zepsuł się i musieliśmy czekać niemalże godzinę na kolejny. Tym razem również nie obyło się bez zatłoczonych wagonów, przykro nam, że nie wszystkim udało się wsiąść do pociągu, pasażerowie z rowerami nie mieli szans na podróż. My prawie też nie. Gdy wysiedliśmy we Władku, wszyscy przeżywaliśmy naszą podróż życia. Niestety, nie ostatnią, jak się okazało… Tego samego dnia jeszcze spędziliśmy czas na plaży, kupując pamiątki, próbując lokalnych przysmaków. Wieczorem w naszym ośrodku było głośno. Na szczęście naszym sąsiadom i właścicielom to nie przeszkadzało: było karaoke, następnie wspólny grill. Wieczór spędziliśmy w niesamowitej atmosferze. Po długim wieczorze poszliśmy spać.
Rano było pakowanie i pożegnanie z naszym miejscem . Na dworcu nie było niespodzianek…. trzy wycieczki, rodziny z dziećmi i walizkami, starsi i młodsi i pociąg, który jak wjechał na peron to już nie było miejsc stojących… resztę zachowamy dla siebie. Udało się wejść, przesiąść dwa razy mimo półgodzinnych opóźnień i nikomu się nie zgubić.